14 maja 2005

Nagły atak szkarlatyny

Wydawało mi się, że to nic takiego. A jednak, nawet po wpisach tutaj widać, że brakowało mi czasu na cokolwiek. Doba jakaś tak dziwnie krótka, pracy więcej niż zwykle, nocne powroty z biura, cały 'urok'awansu. W efekcie kładłam się na chwilkę, żeby odsapnąć a kiedy otwierałam oczy była już szósta rano i zaczynał się nowy dzień. No ale udało się opanować sytuację trochę i mam nadzieje na pewną normalizację.Znaczy miałam, bo Młoda ma szkarlatynę, a Pan wyjeżdża na tydzień albo na dłużej... buuu. Z zaplanowanej na dziś upojnej i pełnej przygód nocy niewiele będzie... przyjdzie poczekać jeszcze na tę odrobinę przyjemności...

Brak komentarzy: