2 sierpnia 2006

Izba tortur na gościnnych występach

Właśnie tak powoli zaczyna wyglądać nasz dom, zaczęło się od salonu, potem gabinet, a teraz to już nawet na tarasie stacjonują sprzęty różne. Powoli szykujemy wszystko do Fetyszozy a w tym celu niektóre sprzęty wymagają przeglądu okresowego, rozłożenia na części bardziej wygodne i mniej gabarytowe niż wersja gotowa do użytku. Przy okazji przychodzą do głowy różne pomysły i modyfikacje. I tym sposobem dyby stacjonarne zaczęły pełnić także funkcje innego sprzętu, a ich kolejne wcielenie to już trzy w jednym. A dyby są tak apetyczne, że nie mogę przejść obok, żeby się nie oblizać na ich widok. Są idealne. Wykonane na miarę, własnoręcznie Masterskimi dłońmi, dopracowane do ostatniego skrzypnięcia drewna. Kilka sprzętów jest przygotowywane specjalnie pod kątem imprezy ale (co najpiękniejsze!) po jej zakończeniu zostają przecież na wyposażeniu. Bardzo fajny jest pomysł z ‘kawiarenką’ oraz dybą nośną. Z drewna i skóry można zrobić niemal wszystko. A potem już tylko hulaj dusza piekła nie ma. Zastanawiam się tylko czy zostanie miejsce dla ludzi bo jak to wszystko ustawimy w lokalu to będzie ciasnawo. Ale z drugiej strony sekcja latexowa będzie zadowolona bo to i ciemno, i ciasno, i ciepło będzie czyli słynne 3 razy C. Z resztą jeśli dla ludzi miejsca nie będzie to chciał nie chciał sprzętów używać będą musieli – ot choćby na fotelu zasiąść czy też pamiątkową fotkę w dybach zrobić. No właśnie w sumie to fotka w dybach byłaby co najmniej tak samo miłą i humorystyczną pamiątką jak jarmarczne fotografie z dziurką na twarz. A dookoła aeroplan w chmurach. No dziś taka fotka wywołuje uśmiech i tęsknotę, że takich atrakcji już nie ma…

Muzyczne akcenty do pokazów dopracować trzeba, tak żeby jednoznacznie nasuwały skojarzenia co do tego, co się będzie działo. Pomysły, motywy, dźwięki… słyszę je i widzę jak współgrają z obrazem. Tyle pracy jeszcze i coraz mniej czasu. Odpisywanie na maile, zgłoszenia, zaproszenia, dekoracje, sprzęty, rozmowy i negocjacje. To mnie nakręca do działania i najchętniej nie zajmowałabym się niczym innym, ale impreza to nie wszystko, jest przecież normalne życie i obowiązki. Ale gdzieś w głębi czaszki powstają obrazy tego wszystkiego co można zrobić w trakcie imprezy, detali, które mogą zadecydować o jakości wydarzenia. A poprzeczka jest postawiona wysoko, oj wysoko.

I chyba najbardziej mi szkoda, że większości z atrakcji nie będę mogła skosztować, jako, że nie gościem ale gospodarzem będę. A na samą myśl o tym co będą mogli zrobić Panowie i Panie ze swoimi sukami robi mi się miękko gdzieś w brzuchu. Na sama myśl o tym, że będzie nas więcej, że będziemy tam publicznie. A przecież mój strój jeszcze w powijakach, na razie wiem jak ma wyglądać ale nawet wykroje jeszcze nie są gotowe, a przecież będzie trochę zachodu z szyciem. Może w weekend? Zobaczymy

Brak komentarzy: