26 sierpnia 2006

Sobotni poranek

Konieczność wstania tak rano zezłościła mnie zanim jeszcze otworzyłam oczy. Jedyne co mnie trzymało w ryzach to świadomość widoku, jaki objawi się moim oczom. Z jednej strony A. w swoim nowym lateksowym wdzianku, z drugiej strony M. w czymkolwiek byle blisko. Dojazd do miasta wystarczył, żeby się obudzić, ale do dobrego nastroju było jeszcze daleko. Ale tak niewiele trzeba żeby dusza się uśmiechnęła szeroko. M. jak niemal zawsze w minimalnej ilości garderoby na sobie. Jak miło było poczuć dotyk jej warg i przytulić się przelotnie. To chyba najdziwniejsza relacja jaką kiedykolwiek miałam z kobietą. Z zupełnie niewyjaśnionych powodów pociąga mnie i onieśmiela tak dalece, że oba te uczucia znoszą się paraliżując wszystkie moje działania. Pół biedy kiedy jest ‘po cywilnemu’ gorzej kiedy przyobleka się cieniutką warstewką lateksu. Wtedy mam nieodpartą ochotę pożreć ją tu i teraz, od pierwszego wejrzenia. Przesuwanie palcami po opinającym ciało kombiku wywołuje dreszcze. Nie mówiąc o tym jak wygląda kiedy założy maskę. Machające do mnie rzęsy i cudownie ‘ściupione’ usta. Mrrr jeszcze kilka dni i zobaczę ją właśnie taką. Na samą myśl robi mi się po prostu mokro. Odsunąć suwak w dole kombika i móc zagłębić język w jej kobiecość. Czy to tak dużo? Nie. Czy to takie trudne? Nie. Ale po prostu nie potrafię wyciągnąć po to ręki. Dziś dostałam pocałunek, może odrobinę za długi jak na powitalny. Ale jakże miły…

A. wygląda w nowym kombiku zabójczo. Już sobie wyobrażam jaka będzie błyszcząca od silikonu, zasznurowana gorsetem i w masce idealnie dopasowanej do linii łuków brwiowych. Trzeba oddać sprawiedliwość i powiedzieć wprost, że Gurek pokazał klasę klejąc to ubranko. Ciekawe jak wyglądałoby sznurowanie w kontrastowym kolorze – czerwone albo żółte? W każdym razie już teraz wygląda powalająco.

Brak komentarzy: