30 czerwca 2007
Game over
Mieszanka wybuchowa
26 czerwca 2007
Prądem? Bohatera?
To zupełnie inne doznanie od tego, które znam – silny miejscowy skurcz mięśni stawiający na baczność całe ciało w proteście. To była subtelna pieszczota, której mogłabym oddawać się przez dłuższy czas. Inna sprawa, że nie czas i miejsce był po temu. Ale wrażenie pozostało.
Ale zamknięcie dłoni na elektrodzie to był dopiero wstęp do tego, jak można wykorzystać to cacko. O wiele bardziej ekscytujący jest dotyk dłoni drugiej osoby, kiedy to ona trzyma elektrodę. Wiadomo, ciało przewodzi prąd – niby oczywiste, ale dopiero w takim układzie można to zobaczy (gdyby fizyka w szkole był wykładana w ten sposób to kto wie, może byłabym w stanie ja polubić). W każdym razie ciało dotykanej osoby staje się zabawką na kształt kuli plazmowej, której dotykanie ogniskuje impulsy. I tylko od dotykającego zależy siła dotyku i ilość punktów stycznych. Przesuwające się po policzku palce wygrywają symfonię rozkoszy. W każdym razie mogłyby to zrobić, gdyby nieco inna konfiguracja osobowa była.
Zabawka idealna jako dopełnienie do wiązania, w szczególności podwieszanego. Połączenie tej namiastki latania z unieruchomieniem i elektryczną pieszczotą musi zwalać z nóg. Dotyk w miejscach wrażliwych, wilgotnych aż dech zapiera samo wyobrażenie. Swoją drogą ciekawe jak zachowa się zabawka użyta w trakcie, kiedy powierzchnia skóry pokryta jest cieniuteńką warstewką wilgoci wywołaną wysiłkiem i skurczami mięśni. Impulsy powinny przemykać się po skórze w bardziej nieuregulowany sposób, wyszukując sobie najłatwiejszą drogę o najmniejszym oporze. Nie ukrywam, że pomyślałam od razu o dołożeniu tego elementu do fistu, ale podejrzewam, że nie będzie już tak elektryzującego efektu przez to, że nie można mówić o przerywanym dotyku, a tu jednak impuls i jego brak grają równoważne role w osiąganiu efektu końcowego. Z drugiej strony – nie spróbuję – nie dowiem się. Chyba więc poproszę M&M o wypożyczenie tego ‘agregatu’ do testów w warunkach domowych. Świat się kończy spodobała mi się elektra (co prawda w zupełnie innym wydaniu, ale zawsze to prąd).
=============
Bornagainst 2007-06-26 09:59:46 195.33.129.150
Pisząc o zabawie z prądem przypomina mi się jedna ze scen z klasyki czyli Elzy.Dotykanie nie może wyglądać tak jak na ostatnim GFP, które raczej miało charakter tragikomiczny niż podniecający.
Mrauuu
Kto by przypuszczał, że to jeszcze działa, czyli rozmowa o… Traf chciał, że spotkałam osobę, która podobnie do mnie, fascynuje się publikiem. Trzeba oczywiście oddzielić erotomanów-gawędziarzy od tych, którzy znają i cenią to źródło adrenaliny i przyjemności. Rzecz jasna nie o to chodzi, żeby się pieprzyc na ławce w parku bo to i zbyt trywialne, i zbyt proste, i zbyt pospolite. Zastanawiam się, co pociąga mnie bardziej czy zrobienie akcji wśród ludzi w taki sposób, żeby wszyscy byli obecni i nieświadomi, czy raczej taka aranżacja, żeby dać małe przedstawienie wybranej osobie. Jedno i drugie ma swoje mocne strony. No jest jeszcze wariant trzeci, gdzie świadomie wciąga się do zabawy osobę trzecią, ale w takim przypadku konieczne sa wcześniejsze prace strawdzająco-przygotowawcze. Najbardziej chyba lubię, kiedy osoba trzecia staje się uczestnikiem warstwy słownej a potem następuje niespodziewany zwrot akcji. Takie małe uzależnienie od adrenaliny. Aktualny brak samochodu z kratką oraz partnerki nie pozwala na reaktywację akcji sukowóz, a szkoda, bo to naprawdę nakręcający motyw jest i do tego wykorzystujący niemal wszystkie aspekty D/s – koncentrat jednym słowem.
==============
Bornagainst 2007-06-26 10:01:26 195.33.129.150
Czasami można obie rzeczy połaczyć. Taka pieprzna sztuka kokietowania nieczytelna dla reszty uczestników przestrzeni publicznej.
Walter Bosque - Uwięziona Kochanka

Kolejne kadry już nie są przyprószone mrokiem nocy. Nie, stają twarz w twarz ze słońcem. To nic, że przesącza się przez małe okienka i wąskie szczeliny. To nic, że pozostawia sporą przestrzeń cienia. Ale jest. Nakazuje czekać na nowy dzień. Więc czekam. Tak samo jak to, która wsparłszy dłonie na szorstkiej desce ławki uniosła w górę pośladki. Ona czeka. Na świt, na południe, na karę czy nagrodzę – tego nie wiem. Wiem tylko, że czeka. Czubkami palców oparta o betonową, pokrytą warstwą kurzy posadzkę czeka. Zapomniana przez świat, zapomniana przez ludzi. A może pręży się, żeby choć przez chwilę doświadczyć odrobiny ciepła w tym zimnym więzieniu. Słońce zaglądając co rano do tej piwnicy pieści nagie ciało subtelnymi gaśnięciami i odchodzi, pozostawiając miejsce mrokowi nocy.




A jednak, mimo woli obu stron nie potrafi oderwać się od ziemi. Nawet pełne słoneczne otwarcie nie jest wystarczająco silne, żeby zmienić losy człowieka. Wspięta na palce wyciąga dłonie próbując sięgnąć niemożliwego. Nie poddaje się, wyciąga dłoń ciągle i ciągle. Ale rzeczywistość zbyt silnie zakorzeniła się w ciele. Nie oddaje swojej zdobyczy.
Pogodzona ze swoim przeznaczeniem powraca w chłód domu. Niespełniona. Ta, która widziała szczęście i kąpała się w rozkoszy powraca do przyziemności. Układa się zrezygnowana na zimnej, kamiennej posadzce, gdzie czekać będzie na kolejny dzień, na kolejną wizytę Kochanka-Słońca. Nie mogą żyć w jednym świecie, ale i bez siebie żyć nie potrafią. On będzie zaglądał do niej co rano, on nocą zapali świece, żeby przeczekać mrok. Płomieniami zamknie krąg wokół siebie, żeby czuć bliskość ciepła i światła każdym kawałkiem skóry, żeby przetrwać do kolejnego spotkania. Dzień, rok, lat pięć czy dwadzieścia. Z płomieni utworzy swoje własne więzienie, którym za dnia są mury.

25 czerwca 2007
Dobranoc
24 czerwca 2007
X muza w natarciu
Sprawy filmu odżyły na nowo. Scenariusz trzeba byłoby zacząć kończyć powoli. Bo niby nic się nie dzieje, ale już zdjęcia wnętrz porobione jako materiał dla operatora, już światła gromadzone do nagrania potrzebne. Niby nic, ale jakoś tak samo się dzieje. Sama nie wiem którą wersję wybrać czy tę bardziej bdsmową czy bardziej gumiastą po prostu. Wszystkiego się nie uda połączyć. Czyli kolejna reklasyfikacja. Mam taką cichą nadzieję, że premierowy pokaz mógłby się odbyć na Fetyszozie, ale to chyba mało realne. Tym bardziej, że cierpię ostatnimi czasy na wyjątkowe niedobory czasu wolnego.
===================
emil emil700@wp.pl2007-07-10 00:45:37 195.128.119.3
Wedlug mnie jesteś w stanie połaczyć te 2 wątki, albo od razu zaplanować 2 czesci, albo telenowelę ;). Myśl, że w natłoku swoich zajęć myslisz o tej sprawie napawa mnie optymizmem...
730 dni
============
płomień wspomnienia 2007-06-24 19:09:12 158.75.238.71
Niektóre rzeczy zdarzają się tylko raz w życiu. Dobranoc nardi.
17 czerwca 2007
Słabość mam do...
==============
ogień ubrany w słowa turgon@vp.pl2007-06-23 12:38:55 158.75.238.71
i znów mineła ta noc... jedyna... choć tym razem pusta... bez emocji... bez ognia... bez niczego... ta noc bedzie już zawsze tylko wspomnieniem TAMTEJ NOCY.
12 czerwca 2007
Do Nieznajomej
Słowa żarem podszyte, jednoznaczne i naznaczone zachłannością. Jak kolwiek by nie mysleć o sobie i ukochanej osobie zawsze zdarzy się ktoś, kto kochać będzie za mocno. Tak bardzo, że nie pozwoli żyć tej drugiej osobie. Tu chociaż w wierszu nie ma mydlenia oczu, ale jasna deklaracja. Nie, to nie deklaracja to ultimatum niemal. Alternatywą nie jest inne życie, ale jego brak. Ortodoksyjny kochanek, na miarę Romea czy Otella - tragiczny w swojej pozie, groźny w swych zamysłach. Z umiłosnych uniesień już buduje złotą klatkę dla tej, której jeszcze nie znalazł. Jakże to niskie - znaleść, naznaczyć, uwięzić. Nawet poeta się nie ustrzegł tego stereotypu. Nawet poeta, cóż więc dziwić się ludziom...
11 czerwca 2007
Przerwa techniczna
10 czerwca 2007
Niby waga a jednak ryba ;)
9 czerwca 2007
Spokojnie to tylko awaria
Detalista Phil Illingworth



6 czerwca 2007
Ekstazja - Krzysztof Mroziewicz

5 czerwca 2007
Wariacje słowne
No i te hotelowe łóżka – sterylne i poukładane, ze sztywną krochmaloną pościelą. To one dolewają oliwy do ognia, one mnie nakręcają. I zawsze śni mi się w nich coś nieprzyzwoicie podniecającego. I nie potrafię się opanować prze rzutem oka na nocną szafkę, czy aby nie ma tam jakiejś papierowej pozostałości po tym, co robiłam we śnie. Hotelowe pokoje mają dla mnie zapach płatnej miłości. Kiedy przekraczam ich próg wyobrażam sobie kto tu był przede mną, co robił. Niczym rytuał odprawiający duchy przechadzam się po pokoju dotykając sprzętów – wezgłowia łóżka, siedziska krzesła, drzwi od łazienki. I zawsze staję boso na wykładzinie chłonąc kroki tych, którzy stąd wyszli. Te pozostałości mówią do mnie i przychodzą podczas snu. Potem wystarczy tylko zapisać sny… marzenia… pragnienia… Zapisać emocje słowami.
4 czerwca 2007
Pokój z widokiem
Przebudzenie jest po prostu niesamowite, kiedy leżąc na boku uniosłam powieki i dokładnie na linii wzroku dojrzałam cienką linię horyzontu. Stalowo-siną wodę i o kilka tonów jaśniejsze niebo oddzielone rzęsami drzew na brzegu. Wiatr buszujący w okolicznych drzewach sprawiał, że machały do mnie na powitanie zielonymi dłońmi.
Nadal nie przepadam za klimatem tego domu, ale widok zapiera dech w piersiach. Zresztą nie tylko mnie – jeden z gości gospodarza był tak urzeczony, że… odkupił od niego tę nieruchomość. Tak, tak to miejsce potrafi rzucić urok, trwały urok.