16 lipca 2005

Majowe popołudnie wiele lat temu

Piątkowa droga do pracy dłużyła się niemiłosiernie, starałam się myśleć o wszystkim innym poza tym, czym miałam zająć się zaraz po przyjściu do biura. I myślałam, a raczej nie myślałam tylko pozwoliłam myślom połazić tam, gdzie miały ochotę. I nagle zobaczyłam coś co mnie zaskoczyło. Moje myśli polazły bardzo daleko w przeszłość, szły sobie nieśpiesznie, w zasadzie to wlokły się noga za nogą. Aż nagle zobaczyłam schody…

Najzwyczajniejsze schody w wieżowcu, lastrykowe stopnie aż po sufit. Myśli zaczęły się wspinać po tych schodach, powoli z małą zadyszką, przystając co kilka stopni, jakby sprawdzały czy to dobra droga. Zaciekawił mnie ten widok i poszłam śladem moich myśli.

I wtedy zobaczyłam przed jednymi drzwiami dziewczynę stojącą na wycieraczce. Miała krótkie włosy i krótką spódniczkę w kolorową kratkę, białą trykotową koszulkę. I nagle mnie olśniło – przecież sama miałam kiedyś taką spódniczkę – kiedyś… lata temu. Nagle przyszło mi do głowy, że widzę siebie. Chciałam iść wyżej, ale moje myśli uparcie przyglądały się tej dziewczynie, która naciskała dzwonek u drzwi. Patrzyłam i ja. W otwartych drzwiach pojawił się mężczyzna w eleganckiej atłasowej bonżurce, w kolorze gorzkiej czekolady… I wtedy wszystko stało się jasne – zobaczyłam samą siebie, w dniu 17 maja 1997 roku… Zobaczyłam dokładnie twarze, elementy umeblowania mieszkania, najdrobniejsze szczegóły ubioru. Nawe to, że miałam wówczas na sobie majtki z cienkiego białego frotte, z rysunkiem żółtych papug z przodu… Zobaczyłam film z tego dnia…

Zatrzymałam samochód, żeby odetchnąć, ale nie udało się, nie potrafiłam „wyłączyć” tego filmu… obejrzałam go w pamięci do końca… a to zdarzenie warunkowało cały piątkowy dzień. Nie opuszczał mnie nastrój sentymentalnego wzruszenia. Ciekawe czy kiedykolwiek spiszę Historię czekoladowej bonżurki… Zobaczymy…

Brak komentarzy: