31 stycznia 2007
Emocjonalna wylinka
To chyba najlepsze imię dla tego, co się dzieje we mnie. Moja zewnętrzna skorupo-powłoka przestaje mi wystarczać. Duszę się w niej. I wiem, że czas opuścić ten zapyziały kącik. I tylko siły brakuje żeby rozerwać ją od środka. Potrzebuję pomocy z zewnątrz. Nic równie skutecznie jak pejcz nie przecina pancerza wydobywając na światło dzienne delikatnego powiewu świeżości. Opuścić ciało, jak wykluwający się motyl niepotrzebny już kokon. Motylem nocy być. A choćby i jętką jednodniówką. A choćby i jętką…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz