17 stycznia 2007

Jeden z dziesięciu po tuningu

Czasami zbieg okoliczności popycha ludzi do tego, żeby powiedzieć o jedno słowo za dużo. Za dużo? Nie wiem, może po prostu wyczuwane jest wówczas zapotrzebowanie na informację, niezaspokojona ciekawość świata. Zawsze jestem gotowa, żeby dzielić się tym, co wiem.

Dość powiedzieć, że z luźnej rozmowy w samochodzie, z hasła rzuconego dla żartu rozwinęła się całkiem długa rozmowa o fetyszach właśnie. A potem, po kolacji...
No właśnie. Piwko jedno, drugie, krwawa marry i ciekawość bierze górę. I zaczynamy taniec z pytaniami. Przerywam dywagacje i zaczynam jak zawsze – od definicji. Jestem zdania, że to podstawa, w każdym temacie, także w klimatycznym. Takie słowo jak fetysz – niby powszechnie znane, ale ludzie zapytani o definicję nie bardzo są w stanie ją podać. Mnie osobiście najbardziej odpowiada ta, którą podaje encyklopedia PWN - wszelkie formy stałego zaspokajania popędu seksualnego w sposób odbiegający od typowego w danej kulturze. Piękne, nieprawdaż? Taki cytat trochę ludzi stopuje. Widzę jak trawią zdanie we własnych umysłach. Niektórzy zapewne zaczynają proces wartościowania i etykietkowania. Jestem gotowa na okrzyknięcie mnie zboczeńcem, to dość powszechne. Zgodnie z dewizą jeśli czegoś nie znam – atakuję. Ale liczę na to, że z pośród kilkunastu osób przy stole znajdzie się choć kilka, w których zwycięży ciekawość. Ja już wiem o nich sporo, w każdym razie w obszarze dotyczącym fetyszyzmu. Wiem, że nie wiedzą. Wiem, że są ciekawi. Wiem, że jestem pierwszą osoba, z którą się zetknęli na żywo i świadomie. Zanęciłam i czekam czy zaczną brać. Nad stołem zalega przez chwilę cisza. Trochę wstydliwa. A ja się zastanawiam, jakie będzie pierwsze pytanie. I nie wiem czy zapytają wprost czy jestem fetyszystka czy raczej o to, jakie są fetysze. To pierwsze ciekawi ich bardziej, ale jest bardzo bezpośrednie. Raczej nie starczy im odwagi. To drugie będzie jak bridgowe trzy trefle – deklaracją dobrej woli i zainteresowania. Czekam sącząc powoli wodę z wysokiej szklanki. Omiata wzrokiem towarzystwo przy stole i czekam, zastanawiam się, kto pierwszy otworzy usta.

- Jakie są fetysze?Czyli jednak trzy trefle – dobrze, a więc powolutku. Zaczynam spokojnie i oględnie, o ubiorach, o butach, o włosach. Pytanie mnożą się, a ja czuję się jak podczas teleturnieju jeden z dziesięciu. Tyle tylko, że odpowiadający jest tu jeden a pytających kilkunastu. Zaczynają się rozkręcać. Opowiadam o tworzącej się dopiero scenie fetyszowej w kraju, o tym, że większość ludzi boi się jednak wyjść z szafy, o tym jak trudno jest zamknąć warszawski klub na sobotnia noc, o imprezach. I oczywiście pada sakramentalne stwierdzenie, że impreza kończy się orgią seksualna. Jakże wielkie jest zdziwienie moich interlokutorów, kiedy odpowiedz jest przecząca. I w tym tkwi sedno, że fetysz jednych nie jest fetyszem innych. A nawet jeżeli jest to ten sam przedmiot, ta sama część garderoby czy ciała – nie po to się ludzie spotykają na takiej imprezie, żeby się bzykać jak króliki. Więc co? Co się dzieje na takich imprezach. Wiem, że nie wszystko można powiedzieć, nie za pierwszym razem. Co ciekawe zainteresowanie rozmówców jest większe niż ich dezaprobata, dla opisywanych działań.

Sama sprowokowałam tę dyskusję. Mogłam zbyć zarówno zaczepki w samochodzie, jak później przy stole. Świadomie rzuciłam ziarenka informacji, żeby zakiełkowała ciekawość. Dlaczego? Ano, dlatego, że oceniłam świadomość moich rozmówców, ich wykształcenie i otwartość umysłów na takim poziomie, który pozwala na polemikę. Owszem było ryzyko, że zostanę okrzyknięta zbokiem i ktoś z impetem wstanie od stołu waląc w niego pięścią. Ale ryzyko istnieje zawsze. Uważam, że tak długo, jak człowiek czegoś nie zna obawia się tego, podświadomie. Pokazałam, że można rozmawiać nawet o sprawach mniej jasne strony człowieka w sposób kulturalny i profesjonalny. Takie rozmowy potrafię być inspirujące. Ta była. W szczególności dla nich. Nie zamierzam nikogo agitować, próbuję jedynie pokazać, że fetyszyści są taki samymi ludźmi jak inni. Z fetyszyzmem jest jak ze szpinakiem jedni go kochają, inni tolerują, a jeszcze inni nie znoszą. I co? Szpinak jak był w menu tak jest i ma się doskonale. Z upodobaniami seksualnymi jest podobnie. Jak mawia Pewien Młody Człowiek – trzeba kolekcjonować doświadczenia, gdybyśmy wszyscy lubili to samo byłoby nudno.

==========

Julia 2007-01-22 01:23:14 85.89.175.6
To dołacze do Ciebie. To tak zeby nie bylo nas malo:)Pozdrawiam:)

Brak komentarzy: