9 października 2006

Poniedziałkowo ale inaczej

No to wykrakałam. Z tym, że zamiast do biura odbyłam dziś podróż po warszawskich ‘dottoresach” w poszukiwaniu chirurga, dziecięcego ortopedy, rtg i usg. Młoda skręciła wieczorem kostkę (w każdym razie na lekkie skręcenie to wyglądało), która do rana zdążyła przekształcić się w filetowy balonik średnich rozmiarów. Ręce mi lekko odpadają po noszeniu jej tu i ówdzie i wspinaczce po schodach. Najważniejsze, że to nie złamanie. A swoją drogą czekanie półtorej godziny na opis zdjęcia rtg, który brzmi „ Na wykonanych zdjęciach nie uwidoczniono zmian pourazowych stawu skokowo-goleniowego i tworzących go kości” to przesada. Zakładam, że ortopeda jest wstanie stwierdzić to bez tak WYCZERPUJĄCEGO opisu. Zwłaszcza jeśli nawet dla mnie – laika – na zdjęciu nie widać nic podejrzanego. A co gdyby uwidoczniono? Pacjent zamiast uzyskać pomoc w postaci poskładania i zagipsowania siedzi i skręca się z bólu czekając na opis pod tytułem”Na wykonanych zdjęciach uwidoczniono zmiany pourazowe stawu skokowo-goleniowego i tworzących go kości”. Obłęd.

==========

Lilith idmana@o2.pl2006-10-10 20:20:02 84.10.183.236
I tu się mylisz niestety :( Skręcenie stawu skokowego jest o wiele gorsze niz banalne złamanie stopy. To wiadomość z pierwszej ręki, tfu... stopy. Miałam jedno i drugie, to wiem. Lekarze też to wiedzą ale nie wiem czemu uważa się powszechnie, że dziecięce stawy są z modeliny. Po zdjęciu gipsu czy opatrunku przez jakiś czas opaska z neoprenu, laser (działa przeciwbólowo) i rehabilitacja. A naj- najważniejsze: im młodszy pacjent, tym większe ryzyko, że nabędzie tzw. nawykowego skręcenia kostki, a wtedy nawet spacer po lesie staje się wyzwaniem. Pozdrawiam.

Brak komentarzy: