4 października 2005

Fetyszuję bez opamiętania

Dotyk moim fetyszem był. Od zawsze. Ale to co się ze mną dzieje przez ostatnich parę dni to przekracza wszelkie dopuszczalne (przeze mnie) normy. Zaczęło się od materii czerwonej i czarnej, którą do domu przyniosłam w wielkiej ilości. Zaczęło się od ciuchów szycia na imprezę fetyszową. Zaczęło się od przymiarek. Ale tak naprawdę to zaczęło się w piątek, kiedy założyłam czapsy i dotknęłam dłonią ud. Ciepła śliskość materiału wstrząsnęła mną jakby była wrzątkiem. Zupełnie niespodziewanie palce przesuwające się po błyszczącej czerwieni obudziły coś wewnątrz mnie. Bardzo subtelny początkowo ruch motylich skrzydełek w podbrzuszu, z każdym centymetrem dążył do łopotu pierwszomajowej flagi. Palce dosięgły kolan i bezwiednie rozpoczęły powolną wspinaczkę do góry. Opuszki palców, niczym sensory, wychwytywały najdrobniejsze zmarszczki materiału i zmianę temperatury ciała. Usiadłam. Czapsy napięły się i to wystarczyło, żeby zaczęła się orgia zmysłów. Od tego momentu nienasycone opuszki szukają tej gładzi, dotykają szyby, plastików wewnątrz auta, policzków, brzucha, ale to ciągle nie to.

W sobotę było jeszcze gorzej. Każdy kawałek przeszywanego materiału był przeze mnie wygłaskany, wydotykany aż po osnowę. Kiedy już jechaliśmy do klubu siedziałam na tylnym siedzeniu. Grzecznie, z rączkami na kolanach. Nie potrafiłam się oprzeć przemożnej chęci odczuwania dotyku własnych palców, przez materiał właśnie. Czułam podniecenie, które narastało z każdym wygłaskanym centymetrem. Brak bielizny i świeżo ogolona kobiecość osłonięta jedynie cienkimi rajstopami dopełniły obrazu pożądania. Zanim dojechaliśmy na miejsce wilgoć sączyła się po rajstopach. Chłodne powietrze po wyjściu z samochodu na moment pozwoliło przywrócić mi jasność widzenia. Na moment.

Widok, który ukazał się moim oczom po przekroczeniu progu klubu zdławił w gardle jęk zachwytu. Przede mną stał młody mężczyzna w długim czarnym płaszczu, spod którego wyzierała czerń kombinezonu. Jakże ja się musiałam powstrzymywać, żeby nie wyciągnąć dłoni i nie pogłaskać go. Palce niecierpliwe już rwały się, żeby zaspokoić głód swoich żądzy, głód dotyku. Usiedliśmy z dala od obiektu mojej fascynacji, ale moje myśli i palce podążały za nim krok w krok. Dłonie złożone pod stołem niecierpliwie pocierały czapsy. Ale wiedziałam już, że muszę go dotknąć. Zmiana stolika i lądujemy naprzeciwko dużego ekranu, na którym pojawiają się osoby w lateks odziane od stóp do głów (no może nie całkiem bo jednak parę otworków było). To, co działo się na ekranie nakręcało mnie jeszcze bardziej. Cała projekcja była jedną wielką pochwałą dotyku. Dłonie przesuwające się po ciele, kropelki bądź strugi czegoś wylewane i wcierane w tę drugą skórę. Jakże trudno jest zapanować nad sobą. Tym bardziej, kiedy takie reakcje zaskakują człowieka znienacka. Jedyne, co chodziło mi wówczas po głowie to przylgnąć do drugiego ciepłego ciała, albo do wielu ciał i rozkoszować się aksamitem dotyku. Ta jedna myśl wypełniała mi głowę. Nic więcej. Podniecenie sięgało zenitu. Już nie trzepoczące motylki gościły w moim podbrzuszu, wygnały je stamtąd silne skurcze. Ciągłe skurcze stawały się bolesne a perspektywy na zaspokojenie tej przedziwnej żądzy były nikłe. Najbardziej jednak zastanawiał mnie powód tak niesamowitej stymulacji, to zupełnie do mnie nie podobne.

I tym razem Pan odgadł moje myśli. Wstał i kazał mi iść za sobą. Trzymając dłoń na mojej obroży prowadził wprost do Płaszczowego i całkowicie bezceremonialnie zakomunikował, że chcę go pogłaskać. Niemal zapadłam się pod ziemię. Dobrze, że czapsy były ostro czerwone - zagłuszyły mój rumieniec. Nie mniej jednak takiej okazji nie mogłam przepuścić. Szybki bieg w spokojniejszy kąt a dłonie już niecierpliwie przebierały palcami. Był niesamowity w dotyku – ciepły, miękki, żywy. Dotykałam jego ramienia, potem torsu a po głowie kołatała się wciąż jedna myśl wtulić się w to nieziemskie coś, wciągnąć w siebie ten dotyk tępoaksamitny, polizać… No tego już było za wiele, cichy orgazm rozlał się po moim wnętrzu kiedy palce upajały się tym nowym doznaniem. Zaraz potem dotknęłam innego ramienia, innego ubrania i wszystko zaczęło się od początku. Czułam, że płonie mi twarz kiedy stałam tak blisko tych istot w nieziemskich ubraniach. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek i na cokolwiek zareagowała w ten sposób. Ale najpiękniejsze miało dopiero nadejść – vacum bed…Już kiedy obserwowałam mężczyznę pieszczącego połać lateksu rozpostartą na scenie wacikiem nasączonym wonnym olejkiem (nie wiem co to było, nie wiem nawet czy miało zapach ale tak to właśnie wyglądał). Z pietyzmem smarował każdy centymetr, a ten z kolei odwdzięczał się blaskiem w którym odbijało się pożądanie. Moje motylki dały znowu znać o sobie kiedy jeden z uczestników wsunął się pod między dwie połacie tej nieziemskiej materii. Wiedziałam co będzie się działo, od razu przypomniało mi się widziane w necie zdjęcie. Ale tego, jak to na mnie zadziała nie przewidziałam. Kiedy tylko lateks zaczął wklejać się w ciało trzepot stawał się nie do zniesienia. Oto na moich oczach ktoś zapadał się objęcia atłasowych zwojów. Jak bardzo chciałam być na jego miejscu nie potrafię nawet powiedzieć. Kiedy więc z ust prowadzącego pokaz padła taka propozycja w szalonym pędzie pobiegłam błagać Pana o pozwolenie. Poszliśmy razem w kierunku tego źródła rozkoszy…

Kiedy zdejmowałam buty nie widziałam już nic poza czekający na mnie objęciami. Gdzieś w uszach ostatnie instrukcje, określanie dźwięków i sygnałów komunikacyjnych. Ach kończcie już, już nie chcę czekać, nie teraz kiedy rozkosz jest na wyciągnięcie dłoni! W końcu mogłam wtulić się między dwie dłonie delikatne i miękkie, dłonie tak ogromne, że można się w nich zagubić. Wreszcie zatrzaśnięto za mną drzwi do tej rozkosznej krainy. Wreszcie stojący obok ludzie zostali daleko, w innym świecie. I tylko czułam ciągły dotyk mojego Pana. Dotyk, który choć z innego świata był ze mną. Czułam się jak oblubienica czekająca swojego kochanka. Oczy przymknięte, oddech przyspieszony i żądza, pragnienie żeby już wziął mnie w ramiona. Ułożona na wznak, z nogami w bezwstydnym rozkroku, w rękoma uniesionymi ponad głowę, z wnętrzem dłoni zwróconym ku górze czekałam. Czekałam na przyjście tego, który tu i teraz na oczach publiki zechce mnie posiąść. Usłyszałam szum i zaraz potem dotyk tych ogromnych dłoni, które dotykały mnie wszędzie. Obłapiały lubieżnie potęgując moje podniecenie. Czułam jak ubranie miażdżone jest przez lateksową skórę, jak zaczyna stanowić przeszkodę, barierę między mną a przeznaczeniem. Jakże ja żałowałam, że nie jestem naga, że tego dotyku nie mogę poczuć tak, jakbym tego chciała. Rozmowy, pytania, zatykające się uszy i wszechobecne ciśnienie. Poczułam tę samą ekstazę, którą znam spod wody. I nagle uścisk zelżał, ucichł. Ale ja chcę jeszcze, jeszcze!. Jakby odczytując moje błaganie wszystko zaczęło powracać. Oddech przez niewielką rurkę w zupełności wystarczał, żeby doświadczać tego cudu. I nagle uświadamiam sobie, że jestem dotykana. Co najmniej cztery dłonie przesuwają się po moim ciele. Po dłoniach, po twarzy, po nogach. Stłamszone gdzieś wewnątrz mnie motylki trzepotały radośnie. Jakże bardzo chciałam wysunąć biodra do dotyku, który mnie muskał. Dotyku dłoni dobrze znanych ale innych zupełnie. I to co przyszło mi wówczas do głowy było podobne do jednej z pierwszych myśli. Tym razem jednak nie plątaniny ciał zapragnęłam ale dłoni. Tych wszystkich dłoni, które mnie otaczały. Pragnęłam być przez nie dotykana, przez te wszystkie dłonie, które nawet nie wiem do kogo należały. I wtedy dłonie, jak spłoszone ptaki, odfrunęły daleko a ja usłyszałam dźwięk odsuwanego suwaka. To drzwi do realności. Za wcześnie! Za wcześnie! Chcę jeszcze tej niebiańskiej rozkoszy. Przez otwarte drzwi rozkosz czmychnęła gdzieś w przestworza zostawiając mnie płonącą z pożądania o krok od spełnienia. O rozkoszy przedziwna, rozkoszy obłuda. Znajdę cię. Znajdę i na powrót w ciebie się przyodzieję. Pragnę tego dotyku, wciąż go pragnę, płonąc z pożądania.

Dziękuję wszystkim tym, dzięki którym to wszystko stało się moim udziałem…

===============

Jac 2005-11-11 00:30:32 83.25.195.244
Do Nikt: ciekawe czy leczysz swoich pacjentów za pomocą terapii 'rączki na kołderkę' i informujesz ich, że od onanizmu wyrastają włosy na rękach i skóra szarzeje? Z tego, co napisałeś tak właśnie wynika...Do Zooz'y: nigdy nie czytałem czegoś bardziej erotyzującego! Trochę zazdroszczę Tobie odczuć, ale bardziej serdecznie pozdrawiam!!!!

Nikt
2005-10-07 09:28:26 83.23.253.176
Długo myślałem co na pisać, choć jestem lekarzem, trudno mi wyrazić co myślę. To jest choroba zwana fetyszyzmem i powinnaś się zacząć leczyć, bo w innym wypadku zrobisz sobie krzywdę.

sophie
nycprinces@poczta.onet.pl2005-10-04 20:12:39 69.86.141.76
Cudowne,cudowne i jeszcze raz cudowne.Opisujesz to tak,ze samej mi robi sie wilgotno.Marze o tym ,zeby tez tak sprobowac.Pozdrawiam goraco...

Brak komentarzy: