29 października 2005

Parzyste górą

W sposób zupełnie do mnie nie podobny coś stało się bez najmniejszego planowania, zupełnie spontanicznie. Do naszego trójkąta zajrzała kolejna kobieta. Jak? Tego dokładnie nie wiem. Pojawiła się najpierw gdzieś obok, potem trochę bliżej, ale ciągle z dystansem. I nagle przekroczyła nasz próg wchodząc do salonu. Czy robiąc ten symboliczny krok mogła wiedzieć jak potoczą się losy tego wieczoru? Nie wiem czy wiedziała, w każdym razie ja tego nie wiedziałam.

To ona wyciągnęła dłoń jako pierwsza, a ja nie protestowałam. Potem zaś był już kalejdoskop ciał. Trzy kobiety, których ciała przeplatały się ze sobą, usta z ustami złączone, palce muskające skórę, języki zachłannie piszczące wilgotne zakamarki. I Pan gdzieś w środku tego wszystkiego. Wedle sobie tylko znanych kryteriów wybierający to, na co akurat miał ochotę. Widziałam zadowolenie na Jego twarzy, zadowolenie z powolności i pożądania jakie unosiło się nad nami. Tak, układy parzyste są po prostu bardziej pełne, nikt nie pozostaje obok. Nie ma znaczenia czy służę Panu sobą, czy wgryzam się w łono Kochanki. Jestem wśród wszechogarniającej przyjemności. I tylko zmieniające się konfiguracje pozwalają dojrzeć w tej plątaninie ciał poszczególne osoby. Dotyk jest łącznikiem, dotyk jest magnesem. Dotyk wnętrza miesza się z tym, co na zewnątrz. Zapach, przejmujący, podniecający zapach rozpalonych kobiecości, którego dosiada woń mężczyzny.

Nigdy nie myślałam, że to nastąpi, że obok mnie zajmą miejsce dwie inne kobiety gotowe służyć mojemu Panu. A jednak stało się. Na domiar wszystkiego wszystkie gotowe dawać rozkosz nie tylko Jemu, ale i sobie wzajemnie. Niesamowite uczucie, zachwycające. Ciekawe ile ludzi ma za sobą takie przeżycia? Ja takich nie znam, a szkoda, bo chciałoby się czasami porozmawiać z kimś, kto rozumie sytuację. Porozmawiać o emocjach, o uczuciach, o spotęgowanej przyjemności. Bo to jest właśnie to – więcej przyjemności, różnorodnej na dodatek.

Brak komentarzy: