29 października 2005

Prawo pięści

Staram się nie myśleć o tym, co nieosiągalnym jest. Staram się zapomnieć. A nie potrafię. I czasami wydaje mi się, że potrafię dosięgnąć tego nieba inaczej, inna dłonią, inna pięścią. I oszukuję sama siebie. Jestem skazana, przeklęta jestem. Poznałam raj, do którego nie mam już wstępu. I na nic moje uwielbienie, na nic słowa, które ze łzami w oczach wystukuję na klawiszach. Ta pieśń już jest wyśpiewana, a ja czuję się jak rzucony w kąt instrument. Instrument, na którym nikt nie potrafi zagrać. A ja mam w sobie niezmierzone pokłady muzyki, jestem nią wypełniona po brzegi. Jestem jak czara, którą jedna kropla przepełni. I chociaż nie wierzę, nie to nawet nie jest kwestia wiary, chociaż wiem, że to już nie nastąpi to jednak nie potrafię tego zaakceptować. I w głębi duszy ciągle mam nadzieję, że może kiedyś… Że może… Że Ona… Że zechce… Beznadziejny przypadek skrajnego zadurzenia z góry skazanego na…

Brak komentarzy: