6 marca 2005

Moja wielka porażka

Oto stało się coś, czego nigdy nie przewidziałabym, nawet w najśmielszych fantazjach. I wszystko teraz ma inny wymiar. Byliśmy w Manekinie – takie nieduże klimatyczne spotkanie. Miło. Pan – spokojnie dyskutujący z innymi – i my obie, w Jego bliskości i bliskie sobie nawzajem. Obdarzające się powłóczystymi spojrzeniami, dotknięcia dłoni, palce sunące po koronce pończoch, ukradkowe pocałunki i tulenie... Tak, wiem, że stanowiłyśmy swoistą atrakcję wieczoru, nie było osoby, która mniej lub bardziej badawczo się nie przyglądała.

A my? No cóż swobodne w miarę upływu czasu coraz bardziej. Siłą woli walczące z podnieceniem i pożądaniem i Pan, który zdawał się nie zwracać na nas uwagi... Potem ona – związana – zabawiała Pana i towarzystwo swoimi sztuczkami pod dyktando pańskiej dłoni. Z rękoma zasznurowanymi na plecach, w pozycji jak do modlitwy gasząca pragnienie spijając krople piwa z łyżeczki podanej przez Pana. Ale nie było zbyt efektywne. Pan jednak wie czym jest pragnienie. Nalewa piwo na spodeczek i przywołującym gestem nakazuje jej uklęknąć. Z miłością w oczach chowa się pod stołem i zachłannie chłepce płyn ze spodeczka. Nie powinno, a jednak dziwiło niektórych obecnych. Błyskają flesze. Pan jednak miał ochotę bardziej jeszcze pochwalić się swoja sunią. Zapalone świece obdarzają ją gorącymi łzami. Każda kropla wywołuje grymas na mojej twarzy, każde zetknięcie parafiny z jej skóra skutkuje nagłym drżeniem. Nie ma znaczenia, którą z nas Pan obdarza swoimi afektami, ta druga reaguje bez względu na to, czy bodźce są dla niej przeznaczona czy nie...I nie wiem na czym koncentrowali się obecni, na reakcjach jej czy na moich, miałam łzy w oczach, tak bardzo chciałam ją ochronić, ale niestety Pan miał inne zamiary. Nie pozwalał mi na jakiekolwiek przejawy aktywności, miałam Mu towarzyszyć – to wszystko. Czułam się trochę odsunięta, ale nic to, nie zwykłam polemizować z pańskimi decyzjami.

I taką pogrążoną w rozmyślaniach zastał mnie mężczyzna, który właśnie wszedł... Nasze spojrzenia skrzyżowały się na ułamek sekundy, wystarczająco jednak długo, żeby zmusić mnie do spuszczenia wzroku. Poczułam się nagle bardzo malutka, niepewna swego. A przecież Pan był obok, powinnam się zwrócić do Niego z tym, ale wiedziałam, że nie chciał bym zaprzątała Mu głowę drobiazgami. Postanowiłam unikać wzroku tego mężczyzny. Nie było łatwo, był wszędzie tam, gdzie zerknęłam. W Manekinie było zimno... stanęłam blisko piecyka, dyskretnie uniosłam rąbek krótkiej spódniczki, żeby obdarować ciepłem moje intymności. Poczułam ciepło rozlewające się po pośladkach... na myśl przyszło mi inne ciepło – to, którym obdarowują mnie dłonie Pana. I wtedy, unosząc twarz, znowu napotkałam to spojrzenie. Spłonęłam rumieńcem po dwakroć, nie dość, że bardzo mnie deprymował to jeszcze teraz obserwował moje wyczyny przy piecyku...

Z każda chwilą było gorzej i gorzej. Mężczyzna dosiadł się do Pana i rozpoczęli ożywioną dyskusję. A my stałyśmy tuż obok, tuż za Panem, przy barze. Mężczyzna mówił tak, żebyśmy słyszały rozmowę. Kochanka, bardzo już roznamiętniona, wsuwała mi dłoń pod spódnicę i całowała lubieżnie. Stałam przytulona do jej pleców, obejmując jej ramiona. Nagle tuż obok znalazł się ten mężczyzna.
- Jak bym widział moje suki – powiedział cicho.Teraz do wzroku, który wymuszał na mnie pozycję uległości doszedł głos – chłodny ale miękki, nie znoszący sprzeciwu. Czułam, że nie mam siły, żeby sprzeciwić się temu człowiekowi.
- Oprzyj się – powiedział do mojej kochanki – a ty całuj jej kark - zwrócił się do mnie.A my? Jak te dwa cielątka bez słowa, bez sprzeciwu wykonałyśmy polecenie. Byłam na siebie wściekła, ale to się działo. Ten mężczyzna podporządkował sobie mnie i nie potrafiłam nad tym zapanować.Uświadomiłam sobie, jak złe to zachowanie, jak bardzo ranię mojego Pana. Chciałam uciec, zapaść się pod ziemię, żeby tylko skończyło się już to spotkanie. Ale czym są moje chcenia? Po opuszczeniu lokalu udaliśmy się do mieszkania jeden z uczestniczek. Pan nadal trzymał mnie na dystans. To ona mogła klęczeć przed Panem podając mu kanapkę, to ja dotykał czule w policzek. A ja? Ja ciągle z boku... Najgorsze jednak było to, że Pan i mężczyzna rozmawiali na osobności... mijała godzina... druga... trzecia... Nie wiem o czym, ale byłam pełna najgorszych przeczuć. Przecież to, co zrobiłam było karygodne... podważyłam autorytet Pana – publicznie! To niewybaczalny grzech. Wiedziałam, że czeka mnie kara. Nie wiedziałam tylko kiedy i jaka. No cóż taki już los – trzeba wypić piwo, którego się nawarzyło.

Wracamy do domu, ja prowadzę, a Pan wraz z nią wtuloną śpią spokojnie na tylnym siedzeniu. Jest bardzo ślisko, dochodzi szósta rano. Spotykamy solarkę – jedną. Trochę za mało jak na takie miasto. Za mało. Wszystkiego dziś za mało... za mało suczenia, za mało oddania... tak, mojego oddania dziś było zdecydowanie za mało... Zaczynam oswajać się z myślą o czekającej mnie karze...

Brak komentarzy: