25 marca 2005

Nerwy, wielożeństwo i filozofia

Taka już się obudziłam. Zdenerwowana. Roztrzęsiona wewnętrznie. Bez powodu. Chyba bez powodu. A może był powód po temu. Może taki, że właśnie dzieje się coś na co nie mam żadnego wpływu? Może to właśnie to. Zrobiłam wszystko, co mogłam zrobić. Teraz decyzja jest w rękach innych osób. To może być kamień węgielny mojego życia zawodowego, albo fiasko. Hmm nie cierpię czekać. Dlaczego ludzie tak długo podejmują decyzje...? Dlaczego...?

Dzień płynie niespiesznie. Nic mnie dziś nie goni, nie gna... Spokojnie pitraszę sobie w kuchni, komponuję, eksperymentuję... wieczorem będą goście. Kąpiel, długa gorąca kąpiel – taka jaką lubię. Relaks... odpoczynek. Leżąc w wannie patrzę na łóżko, na którym Oni oddają się miłosnym uciechom. Uwielbiam patrzeć jak się kochają, to podniecający widok. Chwała Bogu za wielożeństwo, co prawda nie w naszym ‘katolickim’ kraju, ale zawsze. Muzułmanie chyba jednak wiedzą co robią... Ja dziś zupełnie nie miałam ochoty na sex, Ona tak. Cudowne dopełnienie. Najważniejsze jest to, że On jest zadowolony. Widzę Jego twarz, kiedy osiąga rozkosz. Przymknięte oczy, ciało wygięte w łuk, cisza. Jak zawsze spełnia się w ciszy, bez dźwięku, bez oddechu... Dopiero po chwili zaciąga się haustem powietrza, do płuc wdziera się powietrze, którego teraz tak bardzo potrzebuje Jego ciało. Oddech. Niby nic, odruch, zwykła czynność, której się nie kontroluje... a jednak w chwili uniesienia jakże często zapominamy oddychać... Czyżby więc pragnienie rozkoszy było silniejsze od instynktu samozachowawczego? Zaczynam filozofować. To chyba wpływ czytanej właśnie ‘Bromby i filozofii” Macieja Wojtyszki. Powinno się tę książkę włączyć do każdego kursu filozofii... prosta do bólu metodologia wyjaśniająca podstawowe pojęcia i zależności.

Czas się przyodziać. Jak cudownie mieć cały dom dla siebie. Przechadzać się po pokojach i gotować nago. Uwielbiam tę wolność, jaką dają własne cztery ściany. Podpisuję się po słynnym hasłem ‘mój dom moją twierdzą’. Ciekawe jak się powiedzie mój dzisiejszy kulinarny eksperyment. Kto nie próbuje ten w kozie nie siedzi, hihi.

Brak komentarzy: