29 marca 2005

Widmo w białym odzieniu

Stało się to, na co czekała od dawna. Pytanie tylko czy nie stało się za późno. Zadzwonił do Niej ktoś, o kim mi opowiadała, ktoś kto i do mojej głowy zawędrował wprost z tych opowieści. Jej pierwszy Pan. Dawne dzieje, ale wciąż jeszcze bardzo drgające w środku. Ja wiem, nie zapomina się pierwszych razów. Nawet jeżeli się tego chce. Każdy pierwszy raz warunkuje człowieka. Pierwsza przeczytana książka. Pierwszy film, taki który przyniósł duże emocje – strach, łzy, uniesienie… Pierwszy pocałunek. Pierwsze kochanie. Pierwsze suczenie. I cała masa innych pierwszych razów w życiu. Niektóre odkładają się na półki pamięci inne są zawsze na pod orędziu. A jeżeli nie, to są łatwo przywoływane.

Rozmawiałam z Nią przez telefon. Głos Jej drżał, i drżała ona sama. Mało tego, ja także dygotałam z emocji. A przecież nawet go nie znam. Widziałam go raz na jakimś słabiutkim zdjęciu. Ale to wszystko, co Ona mówiła doprowadza mnie do szaleństwa czasami. Dawno nie rozmawiałyśmy o nim i tak jakość przestałam o nim myśleć. Ale teraz, kiedy usłyszałam, że dzwonił zrobiło mi się miękko. I te teksty o prawie autorskim (‘ja zrobiłem z ciebie sukę i należysz do mnie”). Rozstrajają moje nerwy. Albo to, że chce nas obie. Żebyśmy obie były jego. Wrr jest mi to niemiłe, co nie znaczy, że mnie nie pociąga. Wtedy Ona powiedziała mi, że jest tylko jeden powód, dla którego gotowa byłaby porzucić nasz obecny układ – jej pierwszy Pan. Kiedy to mówiła wiedziałam, że mówi szczerze. Była w pełni zdecydowana. Dziś zadałam Jej to samo pytanie. Odpowiedź nie była już ani tak oczywista, ani tak prosta, ani nawet tak zdecydowana. Jaka to odpowiedź? Może… Gdyby… Ale… Raczej nie…. Niby niewiele czasu minęło, a jednak zmiana jest ogromna. Wiem, że chciałaby się z nim spotkać. I tylko nie jestem przekonana po co. Czy bardziej po to, żeby w kulminacyjnym momencie powiedzieć nie i wyjść nie oglądając się za siebie. Zademonstrować jak bardzo panuje nad swoimi instynktami i pożądaniem. A może po to żeby poczuć na sobie jego dłonie, żeby wsłuchać się ten obezwładniający głos, żeby być znowu jego… Hmmm ciekawe jak silna będzie walka, którą stoczy. Bo o tym, że ją toczy jestem przekonana. Chciałabym poznać tego człowieka. Chociażby po to, żeby wiedzieć jaki jest, żeby zobaczyć jego dłonie, żeby usłyszeć jego głos, żeby zmierzyć się z jego wzrokiem.

Snujemy dziwne wizję, nakręcamy się wzajemnie. A wszystko z powodu wizji faceta w tym… białym… ubraniu… Jestem niespełna rozumu, ale nic na to nie poradzę. Jeszcze chwila a sam widok facetów w takich odzieniach będzie doprowadzał mnie do szczytu… Oj dostanie nam się za to gdybanie, dostanie nam się jak się Pan dowie, że coś kombinujemy. Mam pewną ideę, którą można byłoby w tej konfiguracji zrealizować. Jest tak szalona, że nawet jeszcze jej nie wyartykułuję. Czasami boję się sama siebie…

Na razie myślę o sobocie. O spotkaniu z mężczyzną, który mnie sobie podporządkował wówczas. Hmm. Chcę się z nim spotkać. Chcę móc spojrzeć mu w twarz i pokazać (i sobie i jemu), że nie ma już nade mną władzy. Że jak wilk z bajki o trzech świnkach może sobie dmuchać i chuchać i patrzeć do woli ale nic z tego nie działa już na mnie. Tak, chcę konfrontacji. Jak przy jeździe konnej, przy skokach przez przeszkody, nie zejdę z parkuru póki nie skoczę przeszkody, która mnie pokonała. A potem zastanowię się jak zrealizować ten ostatni pomysł… Bez pospiechu… teraz kiedy czekanie nie jest już tym, co mnie zabija… poczekam, dopracuję i … zrealizuję. Może na tych kilka chwil stworzę kolejny Świat? A może uda się stworzyć coś bardziej stabilnego… trwalszego… Zobaczymy…

Brak komentarzy: