30 kwietnia 2006

Nic dwa razy się nie zdarza.

To prawda – nic dwa razy się nie zdarza, ale zdarzyć się może na przykład trzy razy, albo dowolnie większość ilość razów. I nigdy nie będzie takie samo. Zawsze inne, zawsze powalające, zawsze pozostawiające apetyt na jeszcze. Czasami inność wynika z nastroju. Innym razem z prostych okoliczności. A w niektórych przypadkach zależna jest od kaprysów matki natury. Tak, tak. Bo przecież coś musiało być innego w tym spotkaniu, innego niż dotychczas, bo zaczęło się nietypowo - najpierw rozmowa i propozycja terminu, potem akceptacja terminu przez wszystkich zainteresowanych, a na koniec żadnych niespodziewanych zwrotów akcji zmuszających do odwołania. W takim przypadku tylko nadprzyrodzone siły mogły porwać się na próbę sabotażu. I porwały się – posługując się kapryśną matką naturą, która niezapowiedzianie i przedwcześnie zawitała do mnie w sobotnie popołudnie. Tylko złość trzymała mnie przy zmysłach tamując jednocześnie potoki agresywnego bólu w podbrzuszu. Takiego obrotu sytuacji nie można się było spodziewać. I gonitwa myśli odwołać czy nie? No bo przecież mój stan psychofizyczny pozostawiał wiele do życzenia, i jeszcze względy natury higieniczno-estetyczne, i poczucie wstydu, i wreszcie dolegliwość stawiająca pod znakiem zapytania fist – tę upragnioną wisienkę na torcie uległości. Wątpliwości czy w ogóle zniosę to co przygotuje dla mnie Pani, czy fizycznie temu podołam, percepcja bólu jest w tym czasie tak zmienna…

Decyzję podjęła Pani, choć obie zdawałyśmy sobie sprawę, że będzie to wymagać większej niż zazwyczaj ostrożności i wyważenia. No, ale przecież skąd będę wiedziała czy potrafię latać jeśli nie zrobię tego kroku w chmury?

Brak komentarzy: