27 kwietnia 2006

Niech żyje Eldorado, Kids Play i temu podobne!Czasami zbieg okoliczności sprawia, że dorosły człowiek zachowuje się jak postrzelony młodzieniaszek. No bo jak inaczej wytłumaczyć pęd na złamanie karku z pracy do domu. Z ignorowaniem w miarę możliwości stojących na drodze znaków oraz innych jej użytkowników. Świadome przekraczanie ograniczeń prędkości. Pośpieszne poszukiwanie kluczem dziurki zamka. Podczas gdy ręce drżą z niecierpliwości. A potem jeszcze tylko dopadnięta rzutem na taśmę łazienka i szybkie zmycie z siebie pracowego brudu. I po co to wszystko? Po to, co nakręca wszystkie żywe stworzenia dookoła. Żeby wskoczyć do łóżka dać się zerżnąć. Z palcami wczepionymi we włosy, ze słodkim ciężarem, któremu sprzeciwić się nie sposób. Ze świadomością, że mogę krzyczeć, kiedy fala rokoszy przetacza się przeze mnie. O tak! Właśnie tak! Uwielbiam ten dziki sex w środku dnia.
A wszystko dzięki temu, że przedszkolna koleżanka Młodej świętuje urodziny w jakimś miejscu odpornym na destrukcyjną działalność gromady pięciolatków. Przez chwile poczułam się ja w wehikule czasu, kiedy sex był dostępny i możliwy zawsze kiedy tylko przyszła nań ochota. I wszędzie tam gdzie ona przyszła. No cóż. Czasy się zmieniają i dziś, żeby ostrzej poszaleć trzeba wyeksportować dziecko na nocowanie do dziadków. Tylko dziadkowie jacyś tacy oporni.. Czyżby jeszcze szaleli po tym jak ‘pozbyli’ się dzieci z domu? No chyba nie możliwe… z domu rodzinnego wyprowadziłam się jakieś piętnaście lat temu… nawet ja nie mam takiej kondycji (chyba). Dobrze, że sobota zaklepana.

Czyli parafrazując dobrze znany z czasów szkolnych tekst – dzieci nie ma, chata wolna – oj będzie bal!

Brak komentarzy: