10 kwietnia 2006

Wiosna

Dużo można na nią zwalić i humory, i nastrojów huśtawkę, i zwiększone zapotrzebowanie na sex, i zmęczenie, i chęć nicnierobienia. Taka dobra wymówka po długiej zimie. Ale mimo wszystko odczuwam potrzebę odpoczynki i odmiany. Od października jadę na adrenalinie i chyba właśnie skończyły się jej wszelkie zapasy, a nawet jestem pod tym względem zapożyczona bo i na cudzej adrenalinie i emocjach też już jadę. I już myślałam, że poziom powróci do jakiej takiej normalności, z nadzieją wypatrywałam w telefonie wiadomości od Pani i szykować zaczęłam manatki na nurki. A tu nic z tego. Dwadzieścia metrów wody nad głową dopiero w czerwcu, a Pani… no cóż – lajfisbrutal.Nie ma co, trzeba sięgnąć ma marzenia z najwyższej półki. Jedno z tych totalnie nieosiągalnych ale i nakręcających na maxa.

Takie, które katalizować będzie przerób zimowego tłuszczyku na niskokaloryczna adrenalinę i pozwoli przeżyć do czasu naładowania akumulatorków.
Po czternastu godzinach snu obudziłam się mniej zmęczona ale za to z malowniczą opryszczką na ustach. No jak nie urok to cała reszta. Ważne, że się dzieje i że są nadzieje.

Brak komentarzy: