6 kwietnia 2006

Z czego składa się mężczyzna

Męski głos – niski, ciepły, mocny, głęboki i chropowaty w dotyku. Lubię właśnie taki. Głos, który dotyka. I na dokładkę zostaje na długo w pamięci. A jego wspomnienie wywołuje gęsią skórkę na karku, bo właśnie tam przechowuję głosy… Albo obezwładniający szept. Mężczyźni w archiwum mojej pamięci mogą nie mieć twarzy ani sylwetki, mogą nie mieć imion ale zawsze mają zapach, dłonie i głos (znaczy jeśli takowe posiadali w momencie spotkania). Niektórzy maja także inne detale budowy anatomicznej, ale bardziej jako dodatek niż informacja zasadnicza. Jednak jedną z trzech podstawowych cech musi mieć, inaczej nie ma podstaw, żeby zachować go w archiwach pamięci. Są zapachy, które automatycznie przywołują obraz konkretnego faceta w mojej głowie. Zdarzyło mi się kilkakrotnie, że odruchowo zaczynałam w otaczającym mnie tłumie szukać wzrokiem kogoś bo przez nozdrza wpłynął we mnie znajomy zapach. A głos? Głos czasami kojarzy się określonymi słowami – wyłącznie. Czasami nie jest poparty żadną fizycznością, jest tylko głosem. Taki jest głos Macieja Zembatego. Miałam osiemnaście lat kiedy słuchałam go pasjami, jest jednym z tych głosów, które maja u mnie dożywocie w głowie. Można go lubić lub nie znosić, ja zaliczam się do tej pierwszej grupy. I właśnie dlatego, kiedy ostatnio słyszałam go na żywo dotarło do mnie jak bardzo żywy jest to w mojej świadomości głos. Na widowni sami dorośli ludzie (nie licząc wycieczki szkolnej rząd dalej). Atmosfera skupienia i delektowania się tą charakterystyczną barwą głosu. Głos jak wehikuł czasu przeniósł mnie tam, gdzie słyszałam go po raz pierwszy. Spłynęłam łzami przy Słynnym niebieskim prochowcu, a potem już nie było odwrotu Wspomnienia, Jedno z nas nie może się mylić, Goście, Prawo, Alleluja… I ciągle mało, mało, mało… Cudowny wieczór teraźniejszości przyprawiony odrobiną wspomnień. I znów – ideał nie sięgnął bruku, nie zabiła go konfrontacja. Uwielbiam Zembatego za tę jego mieszankę szowinizmu i adoracji, którą roztacza wokół. Lata płyną, a on wciąż w swojej skórze – fascynujący brzydal otoczony wianuszkiem młodych kobiet. Rozpłynęłam się tak bardzo, że nie podeszłam do niego po spektaklu. Nie wiem dlaczego. Może czasami trzeba zostawić tę przestrzeń, którą może wypełnić tylko głos.

Dziękuję Panie Macieju za uroczy wieczór.
Wczoraj dałam sobie jego namiastkę z płytą i kąpielą w pianie. I znowu płakałam.
Bo Jane i kosmyk włosów…
Bo Jesabel…
Bo dzisiaj tu, jutro tam…
Bo nie wie nikt dokąd noc prowadzi…
Bo…

===========

Azael azael69@wp.pl2006-04-13 13:11:20 83.31.132.95
Czy ja Ci już mówiłem, że uwielbiam Cię czytać? UWIELBIAM. O czymkolwiek piszesz, robisz z tego małe misterium, a zwłaszcza tam gdzie szybciej bije Twoje serce... Nie podzielam zachwytu nad panem Zembatym, ale lubię go pospołu z innymi. I mam podobny głos... nie tak głęboki, porównywalny do głosu śp. Leszka Herdegena, ale podobny do opisu z początku postu.Miło mi, że mogę Cię czytać. Dziękuję.

Brak komentarzy: