19 kwietnia 2006

RolowanieWczoraj rozpoczęliśmy sezon rolkowy. Przez zimę Młoda Pomykała w rolkach po salonie, ale jakby mało miejsca się w nim zrobiło na ten cel. A poza tym słoneczko przyświeca więc czas już był wyjść na podwórko. I tu zderzenie z rzeczywistością było równie mocne jak upadek na glebę. Jak już człowiek wybrał sobie na miejsce do życia „wsi spokojną, wsi wesołą” to niech nie spodziewa się wyasfaltowanych chodników i placów zabaw tylko szutrowe (w najlepszym wypadku) drogi szumnie zwane ulicami. Jedyny kawałek utwardzonej powierzchni znajduje się przy szkole. No ale to już nie jest wyjście na rolki, tylko pojechanie na rolki. Więc pakujemy cały majdan z kaskiem i ochraniaczami na czele i jedziemy. A na miejscu toczymy walkę z grawitacją i środkiem ciężkości.

Nie mniej jednak radzi sobie całkiem nieźle. Wczoraj pierwszy kontakt z otwarta przestrzenią wypadł nawet lepiej niż dzisiejszy, bo dziś było kilkukrotne badanie prawa Newtona. Ale zawzięta bestia z Młodej jest i wstaje, i mówi jeszcze. Koordynacja pozostawia wiele do życzenia, ale wszystko z czasem. Obawiam się, że jednak będę zmuszona (z braku A, która robi to duuuużo lepiej) włożyć te rządki kółek na nogi i przejść do lekcji bardziej praktycznych niż poglądowych. Ale te rolki są na mnie za duże! A przecież obciach byłby wyrżnąć orła na oczach młodzieży kopiącej piłkę na sąsiednim boisku. Może A przyjedzie w weekend na chwilę i da się namówić na rolkową eskapadę?
W każdym razie jutro rolowania ciąg dalszy.

Brak komentarzy: