4 czerwca 2006

Dziwna rzecz – dominacja

Tym dziwniejsza w im bardziej niespodziewany sposób pojawia się w życiu, zwłaszcza małżeńskim. Kiedyś myślałam, że nicki w rodzaju „malzenstwo_szuka_Domina” to wymysł. Ale poznałam ludzi, który z takim właśnie problemem się borykają. I najśmieszniejsze jest to, że teoretycznie stanowią idealne zestawienie przeciwstawnych cech, które umożliwiałoby wręcz perfekcyjny rozwój relacji uległości i dominacji. I wówczas okazuje się, że ona (uległa) jest gotowa i chętna temu, żeby się podporządkować, służyć, czerpać przyjemność z własnej uległości. A on (dominujący) dowiaduje się, że właśnie nadarzyła się okazja do tego, żeby spełnić swoje najskrytsze marzenia. Jest tylko jeden problem – ona nie widzi w nim domina, nie potrafi przewartościować swojego sposobu postrzegania. W efekcie posady małżeństwa zostają naruszone i zaprzepaszczona okazja do pełnej harmonii.

I chociaż to zabrzmi idiotycznie to okazuje się, że tacy ludzie zaczynają szukać osoby trzeciej – pana dla żony, bo inaczej ona się… wstydzi. I wtedy przychodzi mi do głowy, że chyba nie ma czegoś takiego jak „szkoła dla dominów”. Coś, co może brzmi śmiesznie wcale takim nie jest. Bo w sytuacji takiej jak opisana powyżej dochodzi do paradoksów, a przecież niejednokrotnie wystarczyła na przykład wspólna sesja, jedna – może kilka. Żeby się przekonać. Największym błędem jaki można popełnić to nie spróbować. Jeśli już wystarczyło odwagi, żeby przyznać się przed samym sobą do mrocznej strony duszy, przyznać się przed partnerem to odpuszczać za pięć dwunasta bo… może się nie udać. Wiem czym jest sesja z dwojgiem dominujących i wiem, że potrafi takiemu świeżemu w temacie całkiem ładnie otworzyć oczy na to i owo. Wiem czym jest sesja z dwoma równorzędnymi uległymi. Wiem czym jest taka, na której jedno z uległych się uczy. To da więcej niż lata rozmów.

Oczywiście jest świetnie kiedy relacja jeden na jeden może rozwijać się swobodnie, kiedy jest nauczyciel i uczeń, albo kiedy obydwoje poznają zakamarki mroku. Ale kiedy nie ma takiego komfortu dobrze jest skorzystać z doświadczeń innych. Ale nie ma idylli na tym świecie. Jest za to męska duma. Bo większości facetów przez myśl nie przejdzie, żeby porosić o pomoc. A z drugiej strony większość dominów dostaje długich kręconych zębów na myśl o innym samcu w bezpośrednim otoczeniu. I tak właśnie panowie tracicie niejednokrotnie największe (a czasami jedyne) szansy na realizację swoich pragnień z ukochaną osobą. Cholerne męskie ego. A prawda jest brutalna i dużo bardziej ubodzie wasze ego jeśli tego doświadczycie. Kobieta, która jest świadoma swojej uległości będzie chciała się nią cieszyć. Może jeszcze nie dziś, nie jutro, a może właśnie już wczoraj zaczęła szukać kogoś kto przyjmie od niej ten dar. A, że znajdzie się ktoś taki to pewne.

================

M. 2006-06-06 03:32:58 83.31.224.206
powiem wprost - nie wierzę w żadne szkoły dominów, z jąkającego się pokurcza nikt nie zrobi domina.Wierzę natomiast w małzeństwa poszukujące wspólnie silnych wrażeń - oboje ulegają obcemu dominowi ale tu znowu potrzebne jest porzucenie nadętego ego przez faceta - inaczej nie będzie czerpał żadnej przyjemnośći z gwałtu na swojej połowicy ani ze spijania spermy domina sączącej się z jej otworów...

Brak komentarzy: