29 czerwca 2006

Kobieca bezcielesność

Lubię zapach kobiety na męskim ciele. Innej kobiety. Świadomość, że niedawno kochał się z inną w połączeniu z wyczuwalnym świadectwem tych jeszcze świeżych wydarzeń. Nuta obcych perfum na skórze i namiętna woń kobiecości, która otacza Go swoistą aurą. Albo czasami frapujący kwaskowaty smak innego ciała. Sama nie wiem dlaczego mnie to podnieca, ale nie zamierzam z tym walczyć, za bardzo to lubię. Podobnie zresztą jak cichy szept wprost do ucha, słowa zamieniające się w obrazy. Niewiele więcej trzeba, żeby nawet z głębokiego snu przywrócić mnie do życia i zwierzęcości. Opowieść o tym, co przed chwilą robił z inną działa na mnie jak najskuteczniejszy afrodyzjak. Jest coś zwierzęcego w tym zlizywaniu śladów obecności innej kobiety z Jego ciała i zostawianiu w zamian swojego zapachu. Doznania są niemal tak silne jak wówczas, kiedy kocha się z inną tuż obok.Uwielbiałam zasypiać kiedy kochali się przy mnie. Kiedy ich oddechy odmierzały czas, a ruch ciał kołysał mnie do snu. I ta upojna woń podniecenia, która zajmowała wszystkie wolne przestrzenie w pościeli. To uwielbiałam i tego mi brakuje. A dziś zamiast ciała śpi z nami tylko woń innej kobiety. To trochę mało…

Brak komentarzy: