14 września 2005

Adriatycki półśrodek

Morze jest dziś niespokojne, widziałam burzę na sąsiedniej wyspie, kiedy u mnie świeciło słońce – widziała piorun z jasnego spadający nieba. Morze jest dziś nieswoje, nie moje jest także. Dziś nie weszłam w jego otchłań, nawet z brzegu moje ciało dotykało wody jedynie stopami. Nie wiem dlaczego, ale czułam, że dziś morze mnie nie chce. Instynkt, przeczucie, nie wiem dokładnie ale coś mi mówiło nie wchodź. Zresztą i tak znam już każdy kamień, każdy kotwiczny łańcuch oba kraby rezydujące niedaleko brzegu, jeszcze dzień, może dwa i będę znała na pamięć wszystkie ryby, które można spotkać pod wodą na tym kawałku plaży. Plaża – duże słowo. Skaliste wybrzeże wyspy, wysypane miejscami tłuczniem, który morze pieczołowicie, dzień po dniu wygładza. Im dłużej parzę na tę wodę tym bardziej zapominam Bałtyk i tym bardziej tęsknię do Morza Czerwonego. Adriatyk to taki półśrodek, w zasadzie dla wszystkich, jedyna możliwa opcja. Zadziwiające jak szybko Młoda załapała oddychanie przez fajkę, jestem pod duuużym wrażeniem. Kiedy przypominam sobie jakie były moje opory przed pierwszym oddechem to aż mi się robi wstyd. No, ale to właśnie specyfika dzieci – nie myślą tylko robią. Jest jeszcze dość spięta, ale to chyba bardziej z tego powodu, że nie czuje się pewnie na głębokiej wodzie bez zabezpieczenia. Kiedy wypłynęłam z nią w morze była kurczowo uczepiona mojej ręki. Po kilkunastu minutach pływania rozluźniła się na tyle, że mogłabym spokojnie puścić ją samą. Była tak zafascynowana tą garstką ryb, że zapomniała o wszystkim. Niesamowite. Zachowanie zupełnie podobne do mojego po wypadku, kiedy nie chciałam zejść więcej pod wodę. Ale zostałam namówiona przez pewnego Egipcjanina. Jego spokój udzielił się mnie i z każdym machnięciem płetwą zachłystywałam się niesamowitymi doznaniami z pod wody. To samo było z Młodą. Oddech z szybkiego stawał się miarowy, ani razu nie wychyliła głowy z wody. Ech… gdyby to było Morze Czerwone to po tygodniu w ogóle nie wychodziłaby z wody. Mam nadzieję, że złapie bakcyla i zacznie nurkować dużo wcześniej niż ja.

Wyszłam z domu, żeby zobaczyć to szumiące morze… było wzburzone, ale przyjazne… jutro znowu przyjdę z wizytą i zabiorę Młodą. Może uda mi się pokazać jej tego wielkiego kraba safandułę, który porośnięty glonami bardziej przypomina kamień niż żywe stworzenie.

Brak komentarzy: