5 września 2005

Ile kosztuje marzenie?

Ile można poświęcić dla własnej przyjemności? Ile zaryzykować? Ile wystawić na ciężką próbę? Ile kosztuje powrót do rzeczywistości? Kiedy wraca ostrość widzenia? Te i cała masa innych pytań kłębi mi się w głowie od kiedy otworzyłam oczy dziś rano.
Dla własnej przyjemności :
  • zmieniłam plany na sobotni wieczór pięciu osobom
  • postawiłam kogoś w trudnej sytuacji
  • nakłoniłam kogoś do akceptacji takiego stanu rzeczy
  • zapomniałam o całym świecie
  • fizycznie obnażyłam swój ekshibicjonizm
  • wysłałam kilkadziesiąt esemesów
  • odstąpiłam od precyzyjnych planów pozwalając na ich zmianę przez kogoś

Skutkiem tego przez najbliższych:
  • kilkanaście nocy nie będę sypiać nago
  • kilka wieczorów nie zaznam ukojenia gorącej kąpieli
  • kilka dni skazana jestem na golf i rękaw ¾
  • kilka tygodni normą będzie stan nieprzytomnego zadurzenia
  • kilka tygodni wyleję morze łez

Taka jest cena za doganianie wspomnień, za realizacje marzeń, za sięganie po rozkosz. Wysoka. Wiem, że wysoka.

Brak komentarzy: