15 września 2005

Gniew Posejdona?

Morze ciągle wzburzone, jakby nie dawało się przebłagać. Na samą myśl o zanurzeniu się w tej kołysce robi mi się nieswojo. Zbałwanione fale wgryzają się w kamieniste zbocza i spłachetki betonu nieudolnie udające plaże. Woda obmywa pieczołowicie każdy fragment skały, który znajdzie się w jej zasięgu, głaszcze, pieści a kiedy trzeba strofuje. Za nienależyty dla niej szacunek, za samolubność, za przedkładanie swobody oddychania powietrzem nad kojące kołysanie matczynych ramion. Taka jest ta woda, taka jest ta skała, taki jest ten kraj. Dziki i przyjazny za razem, jałowy ale miejscami kipiący bujną roślinnością. Królestwo wody, wśród której rozsiadła się masa spłoszonych wysp, które teraz rozważają powrót na łono stałego lądu, ale zaznawszy odrobiny swobody nie bardzo chcą się podporządkować. I tak oto toczy się walka między wodą a skałą… I tylko spoglądając na podnóże skały, to pod powierzchnią wody, można zobaczyć, że w głębinie wszystko jest jak dawniej. Woda i skała stanowią jedność, wolne od tyranii wszechobecnego powietrza współistnieją i nie zamierzają tego zmieniać. Z pod wody perspektywa świata wygląda inaczej, przestają mieć znaczenie dźwięki i tylko szarość powoli okrywa wszystko miękkim kocem jednolitości. Ale wystarczy zabrać ze sobą odrobinę słońca zaklętego w latarce, żeby wydobyć piękne kolory podwodnego świata.

Brak komentarzy: