16 września 2005

Sucze, a właściwie psie… czyli coś o empatii

Dziś w moim domu będzie ktoś (właściwie to właśnie teraz ta osoba powinna się chyba zjawić bo do północy pozostało pół godziny). Będzie tam w zupełnie innym charakterze niż wówczas, kiedy sama zaprosiłam tę osobę pod swój dach. W całkowicie innym charakterze i nie ze mną się spotka. Ale bardzo jestem ciekawa czy będzie czuć moją obecność. Podejrzewam, że tak. Choć nie mogę mieć pewności, że cokolwiek innego poza celem głównym będzie zajmowało umysł tej osoby. Chciałabym wiedzieć jak było w rzeczywistości. Czy świadomość mojego domostwa jako scenerii spotkania była bodźcem? Jeżeli tak to stymulującym czy wręcz przeciwnie hamującym. A może nie będzie to miało żadnego znaczenia… może to tylko ja przywiązuję wagę do takich szczegółów jak to, że ktoś jadł z mojej miseczki parafrazując bajkę o Złotowłosej i trzech misiach. Ale przecież kiedy osoba ta zostanie rozpięta w naszej framudze, choćby po to jedynie, aby tam być, nie jest możliwe, żeby nie pomyślała o mnie w tym samym miejscu. Jest coś co nazywane jest pamięcią mięśniową, ale jest także coś ja nazywam pamięcią przedmiotów. Być może nadgarstki tej osoby skrępują te same opaski… Empatom wspólne dotykanie przedmiotów wystarcza… Tyle domysłów, tyle spekulacji, a wszystko dlatego, że mnie tam nie ma. Właśnie teraz… I tak nie mogłabym być, nie potrafiłabym… Ciekawe co odczuję po powrocie do domu. Przejdę dotykając wszystkiego, przeszukując opuszkami palców i ślepymi oczyma duszy wszystko w poszukiwaniu dotyku. Dotyku, który być może zostanie do tego czasu wymieciony, wywietrzony, wytarty… A jednak będę go szukać. Przy takiej jak nasza jedności dusz muszę znaleźć choćby cień tej obecności. Nierealne, nierzeczywistej, nie dla mnie ale jednak w moim rzeczywistym świecie. Dotyk, który zawłaszczę, który dodam do wspomnień… bo przecież go znajdę… ten… dotyk

Brak komentarzy: