1 września 2005

Pejzaż jesienny

Niezmiennie nadciąga jesień, jeszcze jej nie czuć w powietrzu ale już widać. Z pól, które mijam każdego ranka zniknęły ukochane zboża. Już nie powiewają na wietrze długie jasne włosy jęczmienia. Odszedł. Już nie ma pyzatej i uśmiechniętej blond pszenicy. Odeszła. Nawet dumne i wyniosłe żyto nie pokazuje mi swojego oschłego oblicza. Odeszło.

Na ziejącej pustką przestrzeni rżyska zalegają jeszcze resztki sukien, sprasowane w mniej lub bardziej zgrabne paczki. Wkrótce i one znikną. Następnego ranka, a może za dwie noce zobaczę krajobraz po bitwie. Jak hotelowy pokój sprzątnięty przez pokojówkę, która zbiera rozrzucone ubrania do kosza z praniem, a czyste układa w szafie. Jak hotelowy pokój… Zboża, kłosy, ziarna… gościły tu czas jakiś, a teraz odlatują jak ptaki do ciepłych krajów. Zaszywają się w zacisznym półmroku spichlerzy czekając na nową szansę, na nową wiosnę, na nowe życie…

Lecz to nie koniec. Przyjdzie dzień, kiedy z chirurgiczną precyzją i równie zimnym, bezdusznym narzędziem, ktoś rozetnie matkę ziemię. Jej rozorane, otwarte łono wystawi na pastwę zimna. Wyrwie resztki tych, które na własnej wyhodowała piersi. I porzuci – wykorzystaną, samotną, wzgardzoną… Zapomniana przez świat będzie łykała łzy niebios, które nad nią zapłaczą. Łzy suszone porywistym wiatrem, łzy rozświetlone błyskawicą. A potem umęczona swoją miłością zaśnie pod puszystą kołdrą śniegu. I śnić będzie o przyszłości. Nie lepszej, nie gorszej, ale o przyszłości. Po prostu. O wiosennym słońcu, które pełzając po skórze obudzi ją do życia. O pełnym pożądania wzroku tego, który przyjdzie żeby uczesać jej skołtunione włosy. O pławieniu się w strugach wiosennego deszczu. O oblubieńcu, który przyjdzie, żeby począć nowe życie…Jestem ziarnem z kłosa, który ścięto.

Jestem ziarnem, które potrafi przetrwać. Jestem ziarnem, w którym drzemie wola życia. Jestem ziarnem czekającym wiosny. Jestem ziarnem…

A może lepiej rzucić się z wysokości wprost pod końskie kopyta i koła wozu, może zostać wśród słomianych resztek. Może przybędzie oracz leniwy lub z fantazją taki, co miast orać ogień zaprószy. I pozwoli spłonąć w ogniu tak szybkim jak myśl? Może… Lecz ziarna nie odradzają się w ogniu, to domena feniksów…

Brak komentarzy: