24 września 2005

Koniec wakacji się zbliża...

Ostatnie dni urlopu, ostatnie promienie słońca łapane zachłannie w zagłębienia skóry, ostatnie spacery nad morskim dnem, ostatnie cytryny zrywane prosto z drzewa rosnącego pod oknem. Na szczęście aura tym razem odpędza jesienną szarugę i funduje letnie wspomnienia w końcu września. Powrót z wakacji nie będzie więc aż tak drastyczny, nie będzie to wejście w strugi deszczu, ale łagodny powrót do rzeczywistości.Wyciągałam się dziś na słoneczku, co do mnie nie podobne, jak bohaterka wczoraj pisanej Kanikuły. Jak jaszczurka, dla której codzienna dawka promieni słonecznych jest podstawą egzystencji. Wygrzewałam się, jakby słońce miało jutro nie wzejść. Ale widocznie to syndrom końca urlopu, bo zobaczyć mnie smażącą się na słoneczku to rzadkość nad rzadkościami. Osuszyć się, ogrzać po pływaniu a i owszem, ale nigdy nie byłam zwolenniczką leżenia plackiem i prażenia się.

Brak komentarzy: