5 września 2005

Proszenie o litość

Jestem silna. Potrafię przyjąć to, o co prosiłam. Jestem suką. Jestem z tego dumna’. Tym razem to nie zawołanie, to nie podpis pod słowami, które zostawiam. To rzeczywistość. Co jednak kiedy rzeczywistość przerasta wyobrażenie? Wtedy trzeba zebrać w dłonie łzy i podać je z błaganiem o litość. Ale to takie trudne. Tak chciałoby się podołać, nie rozczarować siebie i innych. I czasami słabości wystarcza tylko na słowo proszę, a na odpowiedź na pytanie ‘o co prosisz?’ – już nie. Ale nie zawsze. Innym razem artykułuję swoją słabość pełnym zdaniem… Bo wiem, że mogę. Bo wiem, że to moje prawo. Bo wiem, że nikt nie chce zrobić mi krzywdy. Mnie – swojej zabawce. Zresztą Pan Mąż, mój jedyny ukochany Pan, On sam powtarzał mi to nawet przed tym ostatnim spotkanie. Powtarzał słowa, które dźwięczą w zakamarkach głowy, że to ja decyduję kiedy powiedzieć stop. On sam. I tak było. Moje decyzje, moje błaganie o litość. Z jednej strony własny upór i ambicja, z drugiej najzwyklejszy w świecie poziom odporności na ból. Choć nie - jest coś jeszcze. Chęć sięgnięcia poza horyzont. Chęć poznania nieznanego. Chęć przekroczenia własnych granic. Choć o przysłowiowy centymetr. Własna próżność czyli ‘I can do it’. I dlatego tak trudno to powiedzieć. I dlatego czasem w otchłani gardła wyrywa się jedynie proszę… nic więcej… Przekroczyłam kilka swoich granic wczorajszej nocy. Jestem suką. Jestem z tego dumna. Tylko czy to jest powód do dumy dla innych?

Brak komentarzy: