7 września 2005

Loreena McKennitt

Poznałam ją rok temu, przez Przyjaciela, który jest jej wielbicielem. Pokochałam ją od pierwszego utworu. Czaruje swoim głosem wszystko wokół, tworząc w umyśle wizję świata pełnego czarów i tajemnic, gdzie z każdego zaułka wychyla głowę elf. Rudowłosa bogini opowieści o zielonej wyspie, o pani zamku, o łabędziu… Magia zaklęta w dźwiękach…Jej słodki kojący głos stał się częścią mojego życia, a burza płomiennych włosów synonimem spokoju. To ona kołysze moje biodra w miłosnych uniesieniach, to dotyk jej jedwabistych słów koi skórę podczas chłosty, ona wsłuchuje się moje łzy w kąpieli i jest towarzyszką moich rozkoszy. Wróciła z blisko dwumiesięcznej banicji, ale wróciła jak do siebie. Nie, ona wróciła do siebie. Rozgościła się na powrót w sypialni i w salonie, zabieram ją na przejażdżki samochodem, a dziś pokazałam jej moje biuro. Tak, teraz mogę powiedzieć, że jest ze mną wszędzie. Nie znam żadnej innej muzyki i głosu, które tak dobrze komponowałby się z diametralnie różnymi aspektami mojego życia.

Dziękuję za Loreenę McKennitt, Przyjacielu.

Brak komentarzy: